Zanim przeklną nas dzieci – recenzja

Tkanka faktograficzna, przeszczepiona do dokumentu, jest mocna. Jednak sam przeszczep nie wypada zbyt pomyślnie. Bo o ile Jean-Paul Jaud serwuje widzom dużą porcję szokujących danych. Ujawnia chociażby zabójczy skład powszechnie uważanych za „zdrowe” owoców czy warzyw; Przytacza zatrważające statystyki umieralności na raka z powodu styczności z preparatami do uprawy ziemi; Wreszcie kreśli portrety ofiar zindustrializowanej gospodarki (także dzieci!). To na przestrzeni całego filmu, dane te tracą siłę wyrazu. Zamiast krzyczeć do świadomości odbiorcy, rozpływają się w obrazach zachodu słońca, falujących na wietrze wrzosowisk czy słonecznikowych pół. Szkoda!
Największą wadą dokumentu jest jednak to, że trwa prawie dwie godziny. Tymczasem cała merytoryka obrazu mogłaby się domknąć w 45 minutach. Bo gdyby wyjąć z niego propagandowo-rodzajowe dłużyzny i ciaśniej spiąć rozwlekłą (i słodką jak brioszki) klamrę kompozycyjną, byłby bardziej esencjonalny i lepiej kształtował eko-wyobraźnię. Tymczasem efekt jest przeciwny.
Patetyczny tytuł i do bólu nudne i zbędne ukazywanie… dokumentowanie samej przyrody. Idealnie sprawdziłaby sie tutaj zasada „less is more”. Szkoda, bo można było zrealizować ten film naprawdę ciekawie…