Wyspa tajemnic – recenzja

Film jest pełen zagadek, niedopowiedzeń. Bohaterowie, o których myśleliśmy, ze wiemy wszystko okazują się kimś zupełnie innym. Skołowanemu widzowi trudno ustalić, gdzie kryje się prawda. Reżyser nie daje nam jednoznacznej odpowiedzi. Jedynie sugeruje pewne rozwiązania.
Cały czas towarzyszy nam nastrój grozy, który potęguje genialna muzyka i umieszczenie akcji na mrocznej, deszczowej wyspie, z której ucieczka jest wręcz niemożliwa. To, co drażni oko widza, to sztucznie nakładany drugi plan, głównie podczas scen na statku. Trudno tutaj mówić o kwestiach oszczędnościowych, film pochłonął przecież dobrych kilkadziesiąt milionów złotych. Tym bardziej trudno zrozumieć intencje reżysera w tej kwestii.
Po raz kolejny Scorsese zaprosił do współpracy Leonarda Dicaprio. 35-letni aktor ponownie udowadnia, że na dobre wyrósł już z ról amanta, („Romeo i Julia”, „Titanic”). Doskonale potrafi wcielić się w postać o nieco bardziej skomplikowanej sylwetce psychologicznej, co zresztą skutecznie udało mu się już w innym filmie Scorsese „Aviator”, gdzie za rolę wynalazcy milionera otrzymał Złotego Globa.
Choć zakończenie pozostawia pewną dozę niedosytu, film warto obejrzeć, by na ponad dwie godziny przenieść się do enigmatycznego świata, pełnego mistyfikacji i zaskakujących motywacji bohaterów.
Zakończenie dobre aczkolwiek mówiące o tym że nasz bohater przegrał walkę czy to z sobą samym czy też z doktorem.
Nie wiem co lepsze żyć jako potwór tzn jednocześnie uwierzyć w opowieść doktora czy umrzeć dobrym człowiekiem stale być wiernym swoim imaginacją, tylko że jako widz nie możemy przychylić się do ani tej wersji ani tej drugiej.