„Viva Flamenco!” – Ostatki w Filharmonii
Ostatni dzień karnawału hucznie obchodzono nawet w Filharmonii. Miejsce kojarzone zwykle z powagą i statecznością, tym razem wibrowało od dźwięków gitary i tupania tancerek ubranych w falbaniaste suknie. Łodzianie mogli uczestniczyć w koncercie muzyki flamenco zespołu „Viva Flamenco!”.
Flamenco to nie tylko taniec, ale też muzyka, stój i zachowania. Zjawisko wywodzi się z hiszpańskiej Andaluzji. Zapoczątkowali je Cyganie, którzy za pomocą, wykorzystywanych do tworzenia choreografii i muzyki, ruchów, rytmu, dźwięków mogli dać upust swoim ognistym temperamentom.
Przewodnim instrumentem w muzyce jest gitara, rytm nadają kastaniety, instrumenty perkusyjne, a często także po prostu klaskanie, pstrykanie palcami czy uderzanie w skrzynki, tzw. cajon. Tancerki do podkreślenia swoich ruchów w tańcu często wykorzystują falbany sukni i spódnic, wachlarze czy chusty.
Flamenco to nie tylko żywiołowe utwory. Wielość jego oblicz – liryczność, możliwość połączenia z innymi gatunkami muzycznymi, m.in. jazzem – zaprezentował zespół „Viva Flamenco!” pod przewodnictwem Michała Czachowskiego, wirtuoza gitary.
– Często muszę tłumaczyć Michała z tego co robi i czym spowodowane są dłuższe przerwy między poszczególnymi utworami. Gitara do flamenco jest instrumentem bardzo delikatnym i pod wpływem gorąca łatwo się rozstraja. Ponieważ na scenie zrobiło się już bardzo gorąco, Michał musi poprawiać jej brzmienie – mówiła śpiewaczka Magda Navarrete.
A na scenie atmosfera była rzeczywiście niezwykle gorąca – ogniste, porywające tańce, melodyjny śpiew i doskonale niosący się w sali Łódzkiej Filharmonii delikatny, a za razem przeszywający dźwięk gitary. Publiczność miała okazję poczuć się jakby przeniosła się z zasypanej śniegiem Polski wprost do słonecznej Sewilli.