
Plaster towarzyszył twórcom podczas ostatnich przygotowań do premiery. Rozmawialiśmy z dyrekcją Teatru Nowego, reżyserem przedstawienia, a także aktorami.
Premiera „Ślepców” w reżyserii Marka Strąkowskiego już dziś o 19: w tymczasowej siedzibie Sceny OFF Teatru Nowego przy ul. Struga 90.
Janusz Michaluk, dyrektor naczelny Teatru Nowego im. K. Dejmka w Łodzi
– Panie Dyrektorze, czym dla Teatru Nowego w Łodzi jest scena offowa?
– Bardzo ważnym projektem artystycznym, unikalnym w skali kraju. Jest to miejsce dla młodych aktorów, reżyserów, scenarzystów. Oczywiście będą pojawiać się i dojrzali twórcy, ale głównym zamierzeniem jest promowanie debiutantów. Młodzi wiedzą, jak trudno wejść do zespołów teatralnych, które są spetryfikowane, zamknięte. Dajemy im szansę kontaktu z publicznością i recenzentami.
– Łódź wyrosła z awangardy, więc nawiązujemy do tradycji naszego miasta. Kazimierz Dejmek w 1949 roku powoływał z kolegami Teatr Nowy i wtedy też na awangardę stawiał. Oczywiście „Ślepcy” nie są lekturą młodą, ale ciekawi jesteśmy, jak widzowie przyjmą to nasze spojrzenie na twórczość awangardową „po latach”.
– Przed nami jeszcze próba generalna, jest więc czas na wprowadzenie poprawek. Osobiście jestem usatysfakcjonowany tym, co widziałem.
– Na pewno młodość i energię. To, że grają na scenie ze starszymi kolegami, daje im rzecz jasna naukę zawodu. Mam nadzieję, że z tej mieszanki wyjdzie bardzo dobry efekt artystyczny.
– Mare współpracuje z nami od pewnego czasu. Jest absolwentem szkoły reżyserskiej w Amsterdamie, ma na swoim koncie kilka ciekawych projektów, w tym Teatr Łódź Fabryczna. Jestem bardzo ciekaw jego prezentacji u nas.
Monika Chechelska, debiutantka teatralna, studentka III roku aktorstwa prywatnej łódzkiej uczelni
– Moniko, to twój debiut na scenie, i to już na trzecim roku studiów. Jak się tu znalazłaś?
– Powiem szczerze, że jest to naprawdę bardzo trudne do wytłumaczenia. Chyba zadecydował los i przypadek …
– Pewnie też gdzieś jest, ale czasem temu talentowi trzeba dopomóc. To się działo tak szybko, że nawet nie wiem, jak to się stało. Oczywiście wszystko było efektem wcześniejszej rozmowy z reżyserem.
– Pracowało mi się bardzo dobrze, mimo że to moja pierwsza styczność ze spektaklem. Reżyser był dla nas, debiutantów, bardzo wyrozumiały.
– To prawda, pracowaliśmy ponad miesiąc. Próby rano i wieczorami przełożyły się trochę na szkołę. Pojawiło się parę nieobecności i koniecznych wyrzeczeń, ale uważam, że warto. Wszystko jest do nadrobienia.
– Na pewno będą zaskoczeni, jeśli nie widzieli wcześniej zabiegów teatralnych, które mu tu stosujemy. Nie jest to z pewnością normalne, zwyczajne przedstawienie.
– Najlepiej jest zobaczyć je samemu, więcej nie powiem.
Marek Strąkowski, współtwórca i koordynator sceny OFF Teatru Nowego, reżyser „Ślepców”
– Specyfika „Ślepców” polega na tym, że cały dramat w swojej strukturze zapisu jest dziś passe. Nie można z niego wykroić żadnej myśli, która byłaby zrozumiała dla człowieka nieobeznanego z symbolizmem. Przerobieni „Ślepcy” przedstawieni są językiem zrozumiałym dla współczesnych ludzi. Mówią o tym, jak człowiek poddał się mechanizmowi manipulacji i dlaczego sam go tworzy.
– Mogę powiedzieć, że połowę oryginalnego tekstu zostawiłem, drugą wyrzuciłem.
– Zdecydowanie tak! Tylko młodzi są w stanie przekazać ideę teatru nowoczesnego. Poza tym, warto iść naprzód z tymi stawiającymi pierwsze kroki.
– Współpraca ta dała wiele zgrzytów. Wyniknęły zarówno animozje, jak i swoiste przenikanie się doświadczenia z młodzieńczą werwą, która jest zjawiskiem niepowtarzalnym, niemożliwym do uchwycenia w starszych artystach. To połączenie działa bardzo korzystnie.
– Przede wszystkim taki, że zadają trudne pytania, na które nie zawsze można znaleźć odpowiedzi.
– Planujemy wystawienie projektu składającego się z dramatów Pasoliniego i tekstów Spinozy. Sam zrobiłem kompilację tych dzieł i powstał dość zgrabny w moim odczuciu dramat.
– Dokładnie, ponieważ nawiązuje do tradycji Dejmkowskiej i Dejmkowskiego języka, który właśnie się w Łodzi rodził. Stanowił on zaprzeczenie zmurszałego teatru mieszczańskiego.
– Przede wszystkim myślenia, a także traktowania teatru jako idei społeczeństwa.
– Oczywiście! To, że w Polsce się tego nie uczy nie znaczy, że nie chcemy o tym wiedzieć. Jest pewien dysonans między wiedzą a poznaniem.
– Tego nie wiem, To jest mój pierwszy tego typu projekt w Polsce, wcześniej wystawiałem w Niemczech i Holandii i tam spotykałem się z dużym zainteresowaniem.
– Dokładnie. Wierzę, że potencjał młodego człowieka, młodego Europejczyka jest taki sam zarówno w Holandii, jak i w Polsce.
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |