Słyszeliście o Morganach? – recenzja
Kolejna przeciętna, na wskroś przewidywalna komedia romantyczna. W rolach głównych Sarah Jessica Parker (gwiazda „Seksu w Wielkim Mieście”) i Hugh Grant („Cztery wesela i pogrzeb”, „Był sobie chłopiec”) . Film wchodzi na ekrany polskich kin 5 marca 2010.
Parker i Grant grają małżeństwo, tytułowych Morganów, których mały krok dzieli od rozwodu. Los chce, że para staje się świadkami morderstwa. Zabójca też ich jednak dostrzega i postanawia „uciszyć”. Żeby uchronić ich przed niechybną śmiercią, policja nakłania ich do udziału w programie ochrony świadków. W ten sposób nowojorczycy z krwi i kości trafiają „na środek niczego”, czyli do małej miejscowości w Wyoming. Czy na prowincji uda mi się nawiązać jakieś przyjaźnie? A może ich związek nie przetrwa tej próby? Chyba nie trzeba oglądać filmu, żeby udzielić odpowiedzi na te pytania.
Film nie jest ani zabawny ani zaskakujący. Prezentowane żarty są wymuszone i raczej żenujące – a nawet te można policzyć na palcach jednej dłoni. Czyżby scenarzystom brakowało pomysłów?
Parker i Grant dali się już całkowicie zaszufladkować jako aktorzy komedii romantycznych, szkoda tylko, że biorą udział w realizacji coraz gorszych wizji reżyserskich. Grane przez nich postaci są niezbyt ciekawe, zwłaszcza pan Morgan, z przyklejoną do twarzy miną zbolałego spaniela i wybielonymi zębami, jest sztuczny i nienaturalny. Nie mniej jednak znane nazwiska pewnie przyciągną do kin widzów spragnionych widoku miłosnych perypetii i chcących otrzeć łzę wzruszenia i szczęścia, gdy bohaterowie w końcu padną sobie w objęcia.