
Ozon jak zwykle w swoich filmach jest oszczędny w słowach. Wiele scen po prostuj przemija. Bohaterowie nie są wylewni, pozornie dzieje się niewiele. Jednak cały czas czuć ten niepokój, te współczesne zagubienie, poszukiwania akceptacji.
Bohaterowie nie są zdatni do poświeceń. Stąd tytułowe „schronienie”, czy to gdzieś w opuszczonym domu nad jedną z plaż, czy też w narkotykach, samobójstwie, alkoholu, przypadkowym seksie. Tymczasowe „schronienie” nie tylko Mousse, Louisa i Paula, ale praktycznie każdego innego bohatera tego obrazu. Rewelacyjny epizod z mężczyzną, chcącym przespać się z ciężarną kobietą – to jedna z najpiękniejszych scen w filmie. I takich scen jest więcej.
Można zarzucić Ozonowi, że nie do końca wykorzystał potencjał. Że z czasem pomysły „spłycają się”, ale w gruncie rzeczy i tak mamy obraz dobry. Może nie wybitny, ale dobry. Mądry film, nieco senny, ale warty obejrzenia.