Pod prąd – recenzja

Za nic nie chce się ujawnić, ponieważ wie, że w wiosce nikt nie dałby mu spokoju. Rozwiązanie przychodzi samo – Santiago topi się. To jednak dopiero początek. Malarz ukazuje się Miguelowi, pozostaje na ziemi. Teraz kochankowie mogą żyć razem, nikt poza ukochanym nie widzi ducha. Mogą chodzić po mieście, śmiać się, grać w piłkę, kochać. Wszystko wydaje się być ułożone tak, jak Miguel chce.
Pod prąd zaskakuje swoją „magicznością” charakterystyczną dla filmów z Ameryki Południowej. Peruwiańska wioska, w której każdy wie wszystko, tajemnica uczuć Miguela nie mogła zostać nieodkryta. Wciąż jest tu ta magia. Magia miłości, dojrzałości – bohater często podkreśla, że jest Mężczyzną. Miłe kino, bez patosu o uczuciach, ze smutnym zakończeniem. Obraz warty obejrzenia.