Żółwik Sammy – recenzja

Belgijska animacja powstała do celów edukacyjnych. Jest kolorowa, ładnie „narysowana”, sympatyczna i… przeznaczona wyłącznie dla dzieci. Brak tutaj humoru znanego m. in. ze „Shreka”, opowieść nie posiada tysiąca wątków, dramatycznych zmian akcji (chociaż podczas kilku scen najmłodsi mogą się przestraszyć np. w czasie ataku mew na żółwie). To ładnie opakowana proekologiczna opowiastka.
Przed wejściem do polskich kin podniosła się dyskusja, iż „Sammy” promuje homoseksualizm, co uznać trzeba za bzdurę. Fakt, nasz bohater wędruje z kolegą do podwodnego jacuzzi, ale w gruncie rzeczy to niewinne igraszki. Problem z tym mogą mieć „dziwni dorośli” z nadto wybujałą fantazją. Dla dzieci to coś normalnego.
„Żółwik Sammy” to produkt pacyfistyczny, trochę utopijny, niczym ruch hipisowski. Animacja dla maluchów, dzieci z późniejszych klas podstawówki mogą już się nieco na niej nudzić. Można, ale nie trzeba.
Żal ja mam na to iść z klasą?