Moon – recenzja

„Moon” to jeden z najciekawszych s-f ostatnich lat. Klimatem przypomina opowieści Stanisława Lema, tudzież kubrick’owska „Odyseję Kosmiczną”. To mistrzowski popis jednego aktora, Sama Rockwella, któremu przez większość filmu towarzyszy jedynie głos z komputera.
Jak się okazuje nie efekty specjalne, które wcale nie są złe, a scenariusz to podstawa. Nawet produkcji science-fiction. „Moon” to opowieść o człowieczeństwie, o… no właśnie nie mogę zdradzać najważniejszych fragmentów filmu. Dodam, że całość podkreśla sugestywna muzyka i ciekawe zdjęcia, szczególnie księżyca. Kto lubi Lema, ambitne produkcje, ten powinien pójść do kina. I to szybko. „Moon” wyszedł w Polsce podobno w jednej kopii., która krąży po kraju Dobrze że się pojawił, chociaż z rocznym spóźnieniem.
{jumi [media/reklama.htm]}