Milczenie jest złotem – recenzja

Tak więc zamiast iść na policję, niema Inga angażuje koleżanki, z którymi wyrusza na poszukiwania księcia, domniemanego antidotum na bezgłos. Przy ich mozolnym i nijakim tempie, wyścig ślimaków jawi się jako rozrywka najwyższego rzędu.
Mimo nielogiczności (Piotrek, zanim uda się na wymarzoną sobotnią randkę, odbierze najpierw siostrzenicę ze szkoły – sześciodniowe podstawówki, to przecież w Polsce norma, kiedy zaś podaje Indze numer telefonu stacjonarnego, po wybraniu go odzywa się komórka,) w świecie niedorozwiniętych bohaterów, poszukujący i tak na siebie trafiają. Widz gotowy wtedy oklaskiwać samego siebie za wytrwanie do końca projekcji.
Parafrazując nazwisko reżyserki, zaserwowała nam ona niezłą pytę, w której profanuje, nadaremnym wymawianiem nazwisk, Bergmana i Bunuela. Jawnogrzesznica.