Kiedy maj rzuca w Łódź piorunami, ulewa szaleje a ciśnienie leci w dół na złamanie karku, lenistwo i obezwładniająca senność ogarnia nawet mnie i moją kuchnię.
Żeby wyrwać się z tego letargu i pociągnąć ze sobą kilku czytelników ugotuję dziś multiwitaminową, kolorową i niezwykle zdrową potrawę.
Lekki makaron sojowy, energetycznie zielony szpinak oraz chrupiąca marchewka poprawią na pewno humor a słodki sos sojowo-sezamowy podniesie ciśnienie nawet największemu leniuchowi.
Najpierw zaserwuję jednak trochę historii i obalę kolejny polski mit. Otóż makaron chiński, jakiego będę używała, tak chętnie nazywany sojowym, zrobiony jest w rzeczywistości z fasoli Mung i grochu a soję zawiera jedynie, gdy polejemy go sosemJ
Oryginalne danie zwane Japachae ( mieszanka warzyw) pochodzi z początków XVII wieku. Kiedy koreański król Gwanghaegun wyprawiał wielkie przyjęcie w swoim pałacu, jeden z jego poddanych wymyślił to danie aby zadowolić wykwintne podniebienie monarchy. Przepis tak spodobał się królowi, ze szybko awansował poddanego a Japachae stało się jednym z najpopularniejszych dań kuchni koreańskiej.
Makaron został dodany do przepisu dopiero w XX wieku, ale nadal często podawany jest na chmurce białego ryżu.
Wyprawiając ucztę azjatyckich królów, zachowałam prawie wszystkie oryginalne składniki (olej sezamowy i sos sojowy powinien zostać jeszcze po imbirowych pierożkach :)), pozwoliłam sobie jednak na małe odstępstwo i do historycznej wołowiny dodałam jeszcze kurczaka, krewetki oraz (w wersji wegetariańskiej) kawałki tofu.
Wybierzcie więc z tego, co dla was najlepsze i do dzieła!
Składniki: Porcja na 4 osoby duże opakowanie makaronu sojowego 150 gram wołowiny 1 mała pierś z kurczaka 12 mrożonych krewetek 1 opakowanie świeżych liści szpinaku 2 duże marchewki 1 mała cebula dwie filiżanki siekanych pieczarek 5 grzybów shiitake bądź dwie garści czarnych suszonych leśnych grzybów 3 ząbki czosnku 6 zielonych cebulek (ceb. dymka)
sos sojowy olej sezamowy sól, pieprz 2 łyżki cukru oliwa z oliwek do smażenia 1 garść ziaren sezamu |
Grzyby wrzucam do letniej kąpieli i namaczam przez 30minut, w tym czasie siekam wszystkie warzywa, mięso i tofu w cienkie „chińskie” paski. Krewetki rozmrażam w ciepłej wodzie (kupuję je w Realu w wielkiej pace, są już ugotowane, duże, różowe i pyszne). Biały makaron wkładam do sporego garnka i zalewam cały wrzącą wodą, zakrywam i trzymam pod przykryciem trzy minuty. W tym czasie do kolejnego garnka z wrzątkiem wrzucam świeże liście szpinaku i gotuję przez minutę na małym ogniu. Makaron przecedzam i wrzucam do wielkiej miski. Polewam łyżka sosu sojowego i oleju sezamowego, mieszam dokładnie, aby smaki otuliły cale naczynie. Odcedzam szpinak, przelewam letnią wodą, odciskam w dłoniach i dodaję do makaronu. Rozgrzewam łyżeczkę oliwy z oliwek na patelni (dobrze, jeśli znajdziecie u siebie dużą typu wok). Na gorący tłuszcz wrzucam marchewki i smażę na dużym ogniu mieszając energicznie przez około 3 minuty. Nadal chrupkie, podpieczone warzywo dorzucam do miski a na patelnię wsypuję cebulę, podsmażam chwilę i dokładam posiekane pieczarki. Dodaję szczyptę soli i pieprzu mieszam i smażę utrzymując cały czas wysoka temperaturę. Kiedy grzyby zmiękną a cebula się zarumieni, przesypuję do miski a na patelnię zapraszam zieloną cebulkę. Smażę około 2 minut ciągle mieszając i dodaję do makaronu. W woku ląduje teraz posiekana wołowina, kiedy się smaży, odsączam grzyby i tnę w kawałki, dodaję do mięsa i wrzucam jeszcze posiekany czosnek i pierś z kurczaka. Kiedy kurczak jest już zrumieniony dodaje krewetki, 1,5 łyzki sosu sojowego oraz łyżeczkę cukru, mieszam i duszę aż sos się skarmelizuje. Na mniejszej patelni podsmażam w tym czasie kawałki tofu z odrobiną odłożonego czosnku, łyżeczką sosu i 1,2 łyżeczki cukru ( jeśli w waszym pałacu nie mieszka żaden wegetarianin tofu może smażyć się razem z mięsem). |
Kiedy wołowina będzie już gotowa, kurczak złoty, krewetki pachnące a tofu skarmelizowane, dodaję wszystkie składniki do makaronu. Polewam całość dwiema łyżkami sosu sojowego, łyżką oleju sezamowego i czubatą łyżką cukru. Posypuję solą i pieprzem i mieszam pieczołowicie, aby w każdym makaronowym zakątku znalazł się pyszny warzywno mięsny dodatek. Na koniec (już na talerzu) posypuję gradem sezamowych ziaren.
Banalnie pyszne, królewsko wykwintne i niezwykle lekkostrawne Japchae jest już gotowe do podania.
Wszystkie składniki są jak zwykle dostępne w łódzkich supermarketach a sezamowe ziarno dostaniecie w Składzie Towarów Kolonialnych przy Piotrkowskiej 82.
Smacznego!!!
I pamiętajcie, że jedzenie smakuje lepiej, jeśli dzielicie się nim z innymi!
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
{jcomments on}
7 komentarzy
mam nadzieje, ze zmakuje równie dobrze, jak wyglada:-). Juz zabieram sie do gotowania. Dzieki!
od patrzenia ślinka leci po pas.. jutro zrobie:) w oczekiwaniu na nowe przepisy!! Pozdrawiam!
ja też chętnie pomogę….w jedzeniu 🙂 a jak będzie trzeba to i w przygotowaniu również chętnie 😉
ps.podobno jestem najbardziej niecierpliwa
Mniaaaaaaam… Jakby koleżanka Małgosia potrzebowała kiedykolwiek pomocy podczas przygotowywania tych wyśmienitych potraw, to ja bardzo chętnie… pomogę… w jedzeniu :D:D:D
Probowałam w wydaniu samej Królowej Kuchni – polecam!
Próbowałam w wykonaniu samej autorki – polecam!
Dotąd nie zdawałem sobie sprawy, ze można tak apetycznie ująć fotograficznie krewetki 🙂 M N I A M!