Krzysztof Kleszcz – sylwetka poety
Krzysztof Kleszcz – ojciec, mąż, poeta, nauczyciel. Sylwetką pisarza z Tomaszowa Mazowickiego rozpoczynamy cykl prezentacji twórców z naszego województwa.
Prezentacja tekstów
Doczekanie
Wiedziałem. Miałem słowo. Kiwało się wahadło
(czas się upierał przy swoim), rynny pluły
zsiadłym mlekiem, a sprany błękit zionął pustką.
Wiatr brałem za werbel, mróz – za krioterapię.
Wyprowadzony w pole zrobiłem tam grządki, ścieżki.
Ciągle tylko niebawem, niebawem
i odkryłem w tym wielkie nieba.
Przed czasem
Pragnienie niemożliwego zaczyna się od radia,
żeby tak przewinąć piosenkę. Kubek odwraca ucho,
roślina w doniczce pnie się byle dalej od głośnika.
Z całej siły naciskam hamulec, ale nie działają
klocki, linki. Po monitorach przeskakują liczby,
zmieniają się kursy walut. Głowa schowana w golf,
a golf w szare miasto. Rozpinam za duży parasol –
rozśmieszam deszcz. Czekam, aż w zabłoconych butach
przyjdzie czas.
Trójniak
Rzeka miodu zaczyna się rozlewać na łąki.
Ile ma głębia? Po łokcie. Aż boli
kręgosłup, gdy szczęście waży siedem kilo.
Tam i z powrotem, aż odwzajemni uśmiech.
Królu mój, w foteliku samochodowym
z grzechoczącym berłem, tego się nie da
zapisać. Wciskam shift, a ciągle zaczynam od małej.
Wiersze z książki „Ę”
Wywiad z autorem
Marcin Bałczewski: Może tak trochę pompatycznie na początku – Krzysztof Kleszcz, poeta to?
Krzysztof Kleszcz: To człowiek, który znalazł sposób, by z układania liter w wersy uczynić coś ważnego. I te literki ładnie ułożone odwdzięczają mu się, dają dużo satysfakcji. Wymyśliłem sobie, że słowa mogą zmienić moje życie i okazało się, że miałem rację.
M.B.: Jakie tematy pojawiają się najczęściej w twojej twórczości?
K.K.: Jestem typem człowieka, „przeżywacza”, czyli często piszę o tym, co się wydarzyło. Zdarzyło mi się też wpływać na rzeczywistość czyli pisać o tym, co chciałbym by się wydarzyło. Robię „zdjęcia”, szukam „fraz”, wyczarowywuję z czarnego kapelusza.
M.B.: Wiem, że duży wpływ na twoje życie ma muzyka. Czy wpływa ona także na twoją twórczość?
K.K.: Nie potrafię sobie wyobrazić kim bym był bez muzyki. Zapewne bez Nicka Cave’a, Toma Waitsa, Radiohead, Lao Che, Armii, Kultu pisałbym rzewne, smętne kawałki o listku brzozy fruwającym na wietrze. Dobra muzyka otwiera oczy i widzi się wszystko inaczej.
M.B.: Czy w swojej twórczości wzorujesz się na innych poetach?
K.K.: Dużo czytam poezji, zapewne więc coś przenika: Piotr Gajda, Łukasz Jarosz, Roman Kaźmierski. Bardzo lubię poetyckie teksty piosenek: Tomasza Budzyńskiego i Lecha Janerki.
M.B.: Porozmawiajmy trochę o życiu prywatnym. Jesteś nauczycielem, jaki stosunek mają do ciebie uczniowie, wiedząc, że ich pan od geografii pisze wiersze?
K.K.: Nie mam pojęcia, domyślam się, że niektórym imponuję, a niektórzy mogą się ze mnie podśmiewać.
M.B.: Na pewno nie można Cię uznać za „poetę odosobnionego”, zawsze w towarzystwie żony, wspominający o dziecku, ze znajomymi z Tomaszowa. Jak bardzo ten aspekt wspólnoty ma się do twórczości, która jest jednak sprawą indywidualną?
K.K.: Nie lubię poetów przeklętych, chorych. Poezja powinna służyć odnajdywaniu dobrych emocji. Wierszem chcę wzruszyć, a nie – skłonić kogoś do wycia, czy cięcia żył. Napisałem niejeden smutny wiersz, ale smutasem nie jestem. Mam syna, na którego czekałem 5 lat, wspaniałą żonę, przyjaciół. To wszystko wplata się w wersy. Jak mogłoby być inaczej?
M.B.: Mieszkasz pod Łodzią, w Tomaszowie Mazowieckim. Nie ciągnie Cię jednak, aby przenieść się bliżej tego miasta?
K.K.: Studiowałem na UŁ, jestem magistrem geografii. Zostałem nauczycielem tego przedmiotu. To bardzo poetyckie zajęcie, mobilizujące do aktywności. Odnajduję się w tym środowisku. Z jednej strony chciałbym mieć bliżej do łódzkich imprez kulturalnych, ale z drugiej jest też pokusa, żeby mieć swój własny azyl, dom z ogrodem, zamieszkać na wsi.
M.B.: Może znasz jakąś literacką anegdotę, którą mógłbyś się podzielić z czytelnikami?
K.K.: Kiedy byłem nominowany do Nagrody im. Jacka Bierezina razem ze Szczepanem Kopytem, to ktoś mi powiedział, że był pewny, że jego imię i nazwisko oraz moje, to muszą być pseudonimy. Niemożliwe, że ktoś taki istnieje.
M.B.: Jak duży wpływ na twoją twórczość ma Tomaszów Mazowiecki?
K.K.: Cóż. Spowodował, że mój debiut jest udany. Gdybym mieszkał w Łodzi, może zadebiutowałbym szybciej i byłaby to niezła klapa.
M.B.: To na zakończenie – jakieś rady dla początkujących autorów?
K.K.: Może taka rada – unikaj młody poeto metafor dopełniaczowych. Wiersz upstrzony taką watą słowną, to wg mnie porażka. Doradzam publikowanie w internecie, chodzenie na turnieje jednego wiersza itd., rozmowy z poetami – warsztaty. Ja sporo się nauczyłem publikując wiersze w internecie m.in. na Nieszufladzie, czy na Poezji-Polskiej, jednak nie ma żadnej gwarancji, że będą cię oceniać fachowcy.
Biografia
Krzysztof Kleszcz (1974) – poeta, autor książki poetyckiej ”Ę” (Kwadratura, Łódź 2008). Członek zespołu redakcyjnego łódzkiego kwartalnika literackiego „Arterie”. Wiersze publikował: w: „Tyglu Kultury”, „RED.-zie”, „Arteriach” oraz w antologii łódzkich debiutantów „Na grani” (SPP o w Łodzi, Łódź 2008). Nominowany do nagrody głównej Konkursu im. Jacka Bierezina (2007, 2006, 2004). Laureat konkursów poetyckich i turniejów jednego wiersza: im. Poświatowskiej, im. Jarmołowskiego, im. Norwida. Wyróżniony w konkursie „Złoty Środek Poezji” na debiut poetycki (2009). Mieszka w Tomaszowie Mazowieckim. Wraz z Piotrm Gajdą prowadzi blog Biała Fabryka.
„Dobra muzyka otwiera oczy i widzi się wszystko inaczej” – ileż w tym prawdy…