Królewna Śnieżka – recenzja
Najnowsza produkcja amerykańskiej krainy snów w reżyserii Tarsema Singh’a, to kolejna wersja znanej wszystkim baśni „Królewna Śnieżka”. I choć wydawałoby się, że w tak oklepanym temacie nie wiele można już zrobić, to okazuje się, że dobry pomysł, świeże spojrzenie i niekonieczna wierność oryginalnej treści może przynieść zaskakujące rezultaty.
Film zaczyna się sztampowo, jest zrozpaczony król po starcie żony, jest niezwykłej urody dorastająca Śnieżka, jest zła królowa – macocha z czarodziejskim lustrem, są krasnale i jest królewicz. Jednak już za chwilę przestaje być typowo. Zła królowa – w tej roli genialna jak zwykle Julia Roberts – sama nie posiada magicznych mocy. To jej lustrzane alterego może wszystko, a będąc na usługach królowej spełnia jej najdziwaczniejsze życzenia, choć w pewnym momencie okazuje się, że i jego możliwości nie są nieograniczone, a za posługiwanie się magią trzeba zapłacić i to słono.
Wątek królowej przypomina nieco zapomnianą trochę w obecnych czasach „Historię Doriana Grey’a” . Królewna Śnieżka – w tej roli Lily Collins – tylko z początku robi wrażenie niewinnej, zahukanej, naiwnej istotki, jednak prawda – jaka ukazuje się jej oczom w dniu jej 18 urodzin – zmienia ją w silną, odważną, sprytną, a nawet wyrafinowaną kobietę. Nadal jest pełna słodyczy i uroku, ale to już nie głupiutkie dziewczątko z disnejowskiej kreskówki sprzed 60 lat, ale kobieta świadoma swego piękna i z odpowiedzialnością podejmująca trudną rolę księżniczki, następczyni tronu.
Krasnale okazują się bandą złodziei grasującą na bezdrożach królestwa i tylko kontakt ze Śnieżką nawraca ich na właściwe tory. Książę, który pojawia się już na samym początku filmu, najpierw jest zadufanym w sobie bubkiem, dopiero po czasie rozumie swoje niewłaściwe zachowanie i zaczyna doceniać swych poddanych. Zarówno on jak i banda krasnali na szczudłach jest w filmie źródłem humoru i wartkiej akcji, okraszonej bijatykami, potyczkami nie tylko słownymi. Do tego wszystkiego należy dorzucić wspaniałe widoki, przepych zamku kontrastujący z biedą miasteczka, wspaniałe stroje – szczególnie królowej, która również potrafi się śmiać momentami sama z siebie.
I mamy bardzo dobry film familijny, na którym ubawią się dzieci, ale i dorośli nie będą się nudzić. Myślę, że warto ten obejrzeć go właśnie w kinie, gdyż na szerokim ekranie szczególnie można docenić walory scenografii.