Kocham kino – recenzja

Trzyminutowe filmiki ułożone zostały tak, aby tworzyły określoną dramaturgię. Humorystyczno-liryczne wprowadzenie przechodzi zatem w erotyczno-kryminalne intrygi, wabi sentymentalną nutą, wreszcie podrywa z krzesła mocnym akcentem absurdu (tu brawa dla Larsa von Triera!). Przede wszystkim jednak fundują sporą dawkę inteligentnego humoru. Doskonałym chwytem kompozycyjnym jest ujawnianie nazwisk reżyserów poszczególnych impresji, dopiero na koniec każdej z nich. Widz otrzymuje zatem zadanie – rozszyfrować, do kogo należy dany obraz. Prawdziwy miłośnik kina bez problemu rozpozna dzieło swego mistrza. Twórcy postarali się, aby w swoich trzyminutowych wyznaniach miłości do kina, zawrzeć najlepsze, charakterystyczne dla ich stylu smaczki.
Miłośnicy kina, zasiądźcie przed wielkim ekranem i oddajcie się czarowi tej produkcji. Bo jeśli kochać kino, to w tak doborowym towarzystwie… i na 33 sposoby. A może więcej…