Jestem Twój – recenzja

Fabuła filmu na początku wydaje się mało interesująca i zajmująca. Trzydziestoletnia lekarka porzuca swojego męża, z powodu własnych problemów emocjonalnych. Kobieta jest rozdarta wewnętrznie, bowiem raz deklaruje, że kocha swojego męża, po czym po kilku minutach w furii wyrzuca go z domu, krzycząc: nie kocham Cię. Mamy przed oczami obraz rozpadającego się małżeństwa. Marta (Małgorzata Buczkowska-Szlenkier) zostaje w domu sama, wykorzystuje to były więzień Artur (Mariusz Ostrowski), który bez pamięci zakochuje się w lekarce. Pewnego dnia zwyczajnie wprasza się do domu i uwodzi Martę.
W wyniku tej przygody, pojawia się problem niechcianej ciąży. Bohaterka ma dylemat czy urodzić niechciane dziecko, i jak zachować w takiej sytuacji? Zagubiona kobieta wikła w sieć wydarzeń swojego męża, a także siostrę, która będzie musiała wybrać drogę pomiędzy prawdą a kłamstwem. Oprócz tego wątku mamy w tle relacje siostrzane pomiędzy Martą, a jej infantylną, lolitkowatą siostrą Alicją (Roma Gąsiorowska).
„Jestem twój” to adaptacja sztuki teatralnej Judith Thompson. Świat, w którym żyją bohaterowie reżyser zestawia z buczącym ulem. W całej projekcji dostrzegalne jest niezrównane napięcie sytuacyjne. Mamy przeświadczenie, że każdy z postaci w jakimś stopniu, jest w tym filmie ofiarą i bohaterem tragicznym. Film budzi skrajne emocje od zachwytu do irytacji. Ale jedno jest pewne reżyser Mariusz Grzegorzek wyśmienicie zilustrował, jak człowiek zachowuje się w trudnej, konfliktowej sytuacji. Mamy ataki konwulsji Marty, kiedy atakowana jest przez Artura i jego matkę. Nie zabrakło też dogłębnej analizy mechanizmu zachowania Artura i jego matki, którzy z uporem walczą o dziecko w sądzie. W filmie odnajdziemy całą galerię postaci od nieuporządkowanej, niestabilnej emocjonalnie kobiety, kryminalisty, dystyngowanego biznesmena po przez żadną krwi matkę.
„Jestem twój” to adaptacja sztuki teatralnej Judith Thompson. Świat, w którym żyją bohaterowie reżyser zestawia z buczącym ulem. W całej projekcji dostrzegalne jest niezrównane napięcie sytuacyjne. Mamy przeświadczenie, że każdy z postaci w jakimś stopniu, jest w tym filmie ofiarą i bohaterem tragicznym. Film budzi skrajne emocje od zachwytu do irytacji. Ale jedno jest pewne reżyser Mariusz Grzegorzek wyśmienicie zilustrował, jak człowiek zachowuje się w trudnej, konfliktowej sytuacji. Mamy ataki konwulsji Marty, kiedy atakowana jest przez Artura i jego matkę. Nie zabrakło też dogłębnej analizy mechanizmu zachowania Artura i jego matki, którzy z uporem walczą o dziecko w sądzie. W filmie odnajdziemy całą galerię postaci od nieuporządkowanej, niestabilnej emocjonalnie kobiety, kryminalisty, dystyngowanego biznesmena po przez żadną krwi matkę.
Obraz skład się z siedmiu odsłon, dzięki czemu mamy wrażenie, że oglądamy kunsztownie zrealizowany spektakl, a miejsce akcji odbywa się w głównej mierze tylko w mieszkaniu głównej bohaterki. Kontrowersyjna projekcja skłaniająca widza do refleksji.