Bardzo słaby horror, w którym zawodzi praktycznie wszystko – rozpoczynając od samej opowieści, na nastroju kończąc.
Rebecca (Sarah Bolger) powraca do internatu. Ciągnie się za nią widmo samobójczej śmierci ojca – wybitnego poety. Dziewczyna z koleżankami próbuje jednak normalnie funkcjonować. Wszystko mniej więcej udaje się do czasu przyjazdu Ernessy (Lily Cole).
W internacie dzieją się dziwne rzeczy, współlokatorka Rebeki zaczyna chorować, inne dziewczęta znikają. Dziewczyna podejrzewa, że za wszystkim stoi Ernessa.
Trudno o Internacie napisać cokolwiek dobrego. To mocno przewidywalny, słabo zagrany film, w którym brak jakiegokolwiek napięcia. Wszystko to wpisane w schemat banalnej opowieści z dreszczykiem.
Jedyny plus jaki w filmie znajduję to osoba Lily Cole, jednak nie jej gra, a uroda – kto kojarzy ją np. z Parnassusa wie o czym piszę. Po prostu szkoda czasu. Omijajcie z daleka.