Autor Widmo – recenzja

Poczucie niepokoju towarzyszy nam od pierwszych filmowych sekwencji. Jest to zabieg charakterystyczny dla Romana Polańskiego – atmosfera nie jest może aż tak klaustrofobiczna jak w jego najlepszych dziełach, ale i tak widz ma uczucie lekkiej paranoi dziejącej się wokół. Akcja co pewien czas zdaje się ślimaczyć, ale całokształt ratuje świetnie napisany scenariusz, który przynosi dość nieoczekiwane rozwiązanie zagadki. Obraz można śmiało zaliczyć jako thriller polityczny, tak jak jego literacki pierwowzór spod pióra Roberta Harrisa. Napięcie trzyma nas skupionych w fotelach dzięki umiejętnej narracji, znakomicie skomponowanej muzyce, a także rewelacyjnych, ponurych zdjęciach opustoszałej wyspy (brawo Paweł Edelman!).
Polański słynie ze świetnego prowadzenia swoich aktorów. Tak jest i tym razem. Dobry jest Ewan McGregor w roli tytułowego „ghost writera”. Wybitną kreację stworzył grający Adama Langa Pierce Brosnan. Jego rola staje w zupełnej opozycji do tego, co pokazywał jako agent Jej Królewskiej Mości. Portret Bonda – bawidamka zastąpił przejmującą rolą wybitnego polityka , który musi zmagać się zarówno z przeciwnikami politycznymi, jak i mediami.
No właśnie, mediami. W filmie na opustoszałą poza sezonem turystycznym amerykańską wyspę przyjeżdżają dziesiątki dziennikarzy, rozstawiane są wozy satelitarne, a nad głowami bohaterów latają telewizyjne śmigłowce. Gdy śledzimy kadr za kadrem trudno nie oprzeć się wrażeniu, że podobne obrazki widzieliśmy niedawno w serwisach informacyjnych, tuż po osadzeniu Romana Polańskiego w areszcie domowym w Szwajcarii. Laureat Oscara nie spodziewał się zapewne, że osaczając fikcyjnego Adama Langa przez dziennikarzy, wkrótce spotka go to samo. Zatrzymanie Polańskiego i związane z nim konsekwencje zrobiły „Autorowi Widmo” dodatkową reklamę. Na tyle dobrą, że w dniu inauguracji festiwalu w Berlinie mówiono właśnie o nim. I to właśnie Polański otrzymał Srebrnego Niedźwiedzia za reżyserię potwierdzając, że jest w świetnej formie twórczej.
Nowy film twórcy „Dziecka Rosemary” ma silny wydźwięk antyamerykański, nie pała też specjalną miłością do żurnalistów. Jest rzeczą cenną, kiedy do filmu o ustalonym profilu udaje się przemycić wątki autobiograficzne. Polańskiemu się to udało. Dalszą część scenariusza dopisało życie Jednak nie polityka jest w tym dziele najważniejsza. Na pierwszy plan wybija się jednostka – silnie manipulowana przez otoczenie, która nie może wyrwać się z kręgu, w którym znalazła się dość przypadkowo.
„Autor Widmo”, mimo że nie jest najwybitniejszym obrazem polskiego reżysera, jest z pewnością bardzo udanym, niehollywoodzkim (w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu) filmem. Roman Polański pokazał, że drzemie w nim jeszcze ogromny potencjał twórczy. Pytanie, czy będzie miał go okazję wykorzystać.