Amelia Earhart – recenzja
Gwiazdorska obsada, znakomity materiał biograficzny, świetne kreacje, porywające zdjęcia bezkresnych przestworzy. Idealna recepta na oscarową produkcję?
Niestety. Po raz kolejny amerykanie udowodnili światu, że nie wystarczą dobre chęci i słono opłacani aktorzy firmujący swoim nazwiskiem, wydawałoby się, porywający dramat biograficzny.
Życie Amelli Earhart było pełne pasji, żądzy poznania świata, miłości, klęsk i sukcesów. Jedna z najbardziej znanych postaci swoich czasów, dwukrotnie przemierzyła Atlantyk zarówno jako pierwsza pasażerka, jak i pierwszy pilot kobieta.
Zginęła w tragicznych okolicznościach podczas ostatniej fazy realizacji projektu swojego życia – okrążenia kuli ziemskiej. Jej zaginięcie podczas lotu było przyczyna największej w historii Stanów Zjednoczonych akcji poszukiwawczej.
Nudne i przesłodzone, uwznioślone bezsensownym patriotycznym patosem dialogi idealne do odegrania na deskach scenicznych, w produkcji filmowej wydają się sztuczne i prowadzą do ustania właściwej akcji.
Skupiając uwagę widza na widokach podniebnych przestworzy i, co trzeba przyznać, znakomicie odzorowanych strojach z epoki, twórcy filmu pozbawili go wymiaru ludzkiego, czyniąc z biografii raczej wpis encyklopedyczny, idealny do działu „Żywotów sławnych kobiet”.
Kochająca życie, pełna zapału Amelia Earhart na ekranie sprawia wrażenie niewzruszonej, nudnej, absolutnie bezradnej i wreszcie, niezaradnej istoty, która, rzucona w wir wydarzeń podąża raczej wskazanym przez innych szlakiem, aniżeli wytycza nowe drogi, stając się ikoną amerykańskiego lotnictwa.
Następujące po sobie sceny płyną niemal niezauważanie, a widz, zerkając na zegarek ma wrażenia uczestnictwa w projekcji obrazu typowo dokumentalnego, pozbawionego jednak jakiejkolwiek narracji.
Jednym z niewielu, acz niewątpliwie ogromnym plusem obrazu jest sam temat, obraz nieco już zapomnianych poczatków lotnictwa, związanych z nim postaci i nadzieji, jakie niosło za sobą upowszechnienie subcelestialnych podróży.
„Amelia Earhart” mogła stać się prawdziwym hołdem dla niezwykłej postaci amerykańskiej historii, produkcją nagradzaną na międzynarodowych festiwalach i kandydatką do oskarowych wyróżnień wybitnych aktorskich kreacji, projektantów, dekoratorów…
Mogła.
(Fot. – mat. prasowe)
Przeczytaj także inne recenzje z Plastra!
świetne stroje!
a mi się tam i tak najbardziej podobała w dżinsach i flaneli ;P
ale Ewan mmmm! 🙂